sobota, 16 marca 2019

PRZECIEŻ NIE ZABIJA SIĘ SKOWRONKÓW... - czyli prawdy i mity o wypalaniu traw.

Co roku na przedwiośniu zaczyna się wypalanie traw. Strażacy biją na alarm, czy mają rację? Przyjrzyjmy się temu z bliska.
Według obowiązującego w Polsce prawa, ten kto wypala trawy, popełnia przestępstwo. Z biologicznego punktu widzenia odpowiedź jest również jednoznaczna. Na ugorach, w niekoszonych trawach, czy na zapuszczonych łąkach toczy się życie wielu organizmów, które wybrały właśnie to środowisko, począwszy od drobnych kręgowców po jeże. Wypalając trawy niszczymy nie tylko ich dom, ale pozbawiamy je życia, na dodatek w ogromnych męczarniach. Humanitarne to nie jest! Bezpieczne też nie! I dla człowieka, który rzuca zapałkę w suchą trawę, i dla otoczenia również, ponieważ wypalane łąki znajdują się często w pobliżu zabudowań lub blisko lasu i w wietrzny dzień ogień bardzo szybko może się rozprzestrzenić. Po długiej zimie roślinność jest wysuszona, przez to łatwopalna. Ogień najczęściej powstaje na łąkach, pastwiskach, ścierniskach, poboczach kolejowych, w lasach i innych terenach zielonych, rolniczych, ogrodowych, a także działkowych. Niebezpieczne są również pożary torfowisk, których całkowite ugaszenie może trwać nawet wiele miesięcy.


Niektórzy twierdzą, że wypalanie suchych roślin użyźnia glebę. Prawda czy mit?
Wydawałoby się, że w XXI wieku nie trzeba już nikomu tłumaczyć, że wypalanie traw i nieużytków nie jest dobrym pomysłem na użyźnianie gleby, ale do niektórych ta informacja jednak nie dociera. Zwyczaj wypalania traw sięga czasów sprzed trójpolówki, ale o ile trójpolówkę zarzucono w XVIII wieku, to wypalanie traw wydaje się w niektórych regionach ciągle popularne. Dlaczego jednak nie powinno wypalać się traw i nieużytków?
Ma to związek z błędnym myśleniem, że wypalenie traw usunie suchą roślinność i pozostałości niezebranych plonów oraz zniszczy chwasty. Tyle, że chwasty na wypalonej ziemi i tak pojawią się jako pierwsze, wyprzedzając wszystkie inne rośliny. Ich nasiona są na tyle odporne, że w większości przetrzymają pożar. Wypalanie traw sprzyja zatem chwastom, wyjaławia ziemię i zabija pożyteczne zwierzęta. Mitem jest też użyźnienie gleby popiołem pozostałym po wypaleniu. Gleba na wypaleniu nic nie zyska, bo po pożarze wyparowuje większość związków azotu znajdujących się w górnej warstwie gleby, a bogaty w minerały popiół zostanie zwyczajnie rozwiany przez wiatr. To jednak nie koniec, bo wypalanie traw jest po prostu katastrofą ekologiczną na objętym pożarem obszarze. Zginą nie tylko na nim tak na nim pożyteczne dla gleby dżdżownice i inne bezkręgowce, ale też owady, które są przyjacielem rolnika w walce ze szkodnikami - jak biedronki czy sprzyjające zasiewom pszczoły. Spłoną też mrówki, płazy, zniszczone zostaną ptasie gniazda, a myszy czy jeże nie zdążą uciec w bezpieczne miejsce. W dobie walki ze smogiem warto też zwrócić uwagę, że w wyniku wypalania traw pogarsza się również jakość powietrza w okolicy.

Do tych, którzy nie są w stanie zrozumieć, ze wypalanie traw nie prowadzi do niczego dobrego być może przemówią pieniądze i przepisy.Jakie kary grożą za wypalanie traw?
Niedawno ARiMR przypomniała, że rolnik, który świadomie wypala trawy może mieć obniżone płatności obszarowe nawet o 20 procent, a jeśli robi to uporczywie Agencja może pozbawić go całości płatności bezpośrednich należnych na dany rok. Ale to nie wszystko. Niereformowalnym miłośnikom wzniecania pożarów grozi kara aresztu, nagany lub grzywny /do 5 tysięcy złotych/, które mogą przerodzić się w coś poważniejszego, gdy od palącej się łąki zajmie się na przykład las albo spalą się domostwa- za zagrożenie życia ludzi grozi nawet do 10 lat więzienia.
Całe szczęście podpalanie traw przez rolników to już dzisiaj margines. Jednak nie tylko rolnicy interesują się wypalaniem. Problem płonących traw to również doskonałe odzwierciedlenie ludzkiej głupoty i braku wyobraźni wśród najczęściej znudzonych lub szukających wrażeń osób. Prześledźmy kolejność zdarzeń, które mogą nastąpić po jednej „niewinnej zapałce”…
Choć na początku płomień jest mały, szybko jednak osiąga prędkość biegnącego człowieka. Wtedy na powierzchni gleby, w roślinności ginie całe życie - począwszy od owadów, pajęczaków, ślimaków, a skończywszy na płazach, gadach i ssakach. Ogień nie oszczędza biedronek, pająków, myszy, młodych zajęcy, ropuch, żab i jeży. Wszystkie te zwierzęta po prostu za wolno lub zbyt późno zaczynają uciekać – nie mają szans z ogromem i potęgą ognia. Zniszczeniu ulegają też rośliny - wszystkie stożki wzrostu, zielone części i odsłonięte pędy. Jeśli jakimś cudem nie zostaną jednak zniszczone, to stopień ich uszkodzeń będzie tak duży, iż rośliny nie będą już w stanie funkcjonować normalnie. Jednak największe zniszczenie ogień powoduje w glebie. Jej górna warstwa jest pełna życia - bywa bowiem, że masa wszystkich organizmów żyjących w niej na jednym hektarze przekracza tonę. W wysokiej temperaturze to bogactwo ginie w ciągu zaledwie kilku sekund. Wraz z nim zanika gleba jako taka - bo bez organizmów żywych gleba przestaje być żyzna, przestaje być tak naprawdę glebą.

Pożar zniszczy wszystko. Znikną rośliny, roślinożercy i drapieżcy i to, co przyrodzie udało się zbudować  przez lata znika w oka mgnieniu. Choć przyroda ma ogromne zdolności regeneracji, to proces taki będzie tu trwał. Dużo czasu zajmie, zanim na nowo odtworzy się gleba, którą będą mogły zasiedlić bardziej wymagające gatunki roślin. Czas potrzebny jest również, aby powróciły pajęczaki, owady i inne stworzenia dawniej tu żyjące - w większości są to organizmy o niezbyt sprawnej lokomocji, co skutecznie ogranicza ich powrót.

Bez względu czy podpalaczami powoduje nuda, brak wyobraźni, głupota, czy też niewiedza, wypalanie traw to niszczenie całego małego ekosystemu - to katastrofa ekologiczna. Dla nas, ludzi, być może tylko w bardzo niewielkiej skali, ale dla owadów, ropuch i jeży - to katastrofa w pełnym znaczeniu tego słowa. Nie wahajmy się więc - reagujmy, gdy tylko spostrzeżemy pierwsze płonące trawy! Dzwońmy pod 112, na straż pożarną, policję bądź straż miejską. Jeden telefon może ocalić nie tylko przyrodę, ale również nasze domy i gospodarstwa.
{Tekst autorstwa zaprzyjaźnionej czytelniczki}