niedziela, 17 czerwca 2018

Nigdy nie pojadę do Chin!!!!!!

A gdy się wypełniły dni i umrzeć przyszło latem,
przez Most Tęczowy przeszły psy. - Równiutko. Łapa w łapę.
Od łap tysięcy dudnił most, deszcz krwawy smagał ziemię,
a one szły, i szły, i szły, ból niosąc i cierpienie.
Anioł zastukał w Boże drzwi,: - „Mój Panie, już są blisko"-...
Popatrzył w oczy pełne łez, choć przecież znają wszystko.
U zejścia z Mostu stanął Bóg- pobladły, wargi drżące-
-jak tu utulić wszystkie psy, gdy idą ich tysiące?..
Jakimi słowy błagać ma Bóg psy o wybaczenie
za to, że wierząc w obraz swój, dał człowiekowi Ziemię?



Co roku, w drugiej połowie czerwca w chińskiej prowincji Yulin obchodzone jest najbardziej krwawe i okrutne widowisko na świecie, festiwal psiego mięsa. W ciągu 10 dni życie stracić może nawet do 15 tysięcy zwierząt. Wszystko po to, by zaspokoić żądze zdeprawowanych Chińczyków.
W okrutny sposób mordowane są głównie psy bezdomne, jednak bywa często tak, że zwierzaki są porywane z domów właścicieli.
Wyłapane psy cierpią potworne męki. Amatorzy psiego mięsa tłuką je pałkami i czekają by się wykrwawiły. Często- gęsto żywe zwierzęta są wrzucane do wrzątku i żywcem gotowane, bywają żywcem podpalane i pieczone... Tortury,
jakim są poddawane te żywe, czujące i myślące istoty, przechodzą ludzkie pojęcie o bólu.
I choć wydawać, by się mogło, że międzynarodowy sprzeciw ograniczy ten krwawy proceder, to jednak radość jest jeszcze niewskazana. Choć już w ubiegłym roku władze Yulin zakazały organizacji tego barbarzyńskiego "święta", to jednak w tym roku między 21.06 a 30.06 świat czeka kolejna edycja krwawej imprezy. Prawo prawem, a okrutnej tradycji nie da się zmienić jednym zakazem.
W pomoc organizacjom, które ratują zwierzęta
przed chińską rzeźnią włączyła się m.in. Joanna Krupa, modelka znana obrończyni praw zwierząt, zaangażowana choćby w kampanię dla PETA. W ub. roku czynnie uwalniała psy, przygotowywane do festiwalu- widać to na filmie, który umieściła na swoim profilu fb.
Choć świat cały potępia to święto ludzkiego okrucieństwa, Chińczycy ignorują to zupełnie. Na protesty reagują zadawaniem jeszcze większego bólu, a swój  wybitny sadyzm
tłumaczą tym, że im zwierzę dozna więcej bólu, tym mięso będzie... smaczniejsze! Większej bredni nigdzie więcej nie słyszałam... dlatego... nigdy nie pojadę do Chin.
(Tekst autorstwa zaprzyjaźnionej czytelniczki)
[WIADOMOŚĆ DLA MOJEJ "TROSKLIWEJ" I "ŻYCZLIWEJ" RODZINKI: Mój drugi blog znajdziecie na stronie: www.pocałujciemniewdupe.nigdysieniepoddam!.pl]
[Reszcie informacji na temat drugiego bloga chętnie udzielę na Facebooku]

niedziela, 10 czerwca 2018

Gdzie jest granica?

Obowiązuje w naszym kraju przepis prawny zwany Kodeksem Rodzinnym i Opiekuńczym. Zawiera 184 artykuły. Zatrzymajmy się nad jednym z nich, nad art 96 KRiO. Czytamy w nim m.in.
" Osobom wykonującym władzę rodzicielską oraz sprawującym opiekę lub pieczę nad małoletnim zakazuje się stosowania kar cielesnych"- tyle w tej kwestii mówi prawo. Suchym, prawniczym językiem... po prostu "zakazuje się". A jaka jest rzeczywistość? 


Życie toczy się swoimi drogami, czasem zupełnie różnymi od tych, które nakazuje nam prawo i postawa moralna. Jak to się dzieje, że pomimo tylu aktów normatywnych, tyle zła dotyka bezbronne dzieci, szczególnie te maleńkie? Gdzie jest granica, która choć nieujęta w ramy prawne, jednak istnieje? Gdzie się kończy stanowcze, rygorystyczne wychowanie, a zaczyna się przemoc i okrucieństwo? Co to jest przemoc? Zwykle
rozumiemy ją jako jednorazowe lub powtarzające się umyślne działanie naruszające dobro osób  bliskich sprawcy. Zachowania te naruszają godność, nietykalność cielesną, wolność. Powodują cierpienia moralne i fizyczne. Sprawianie bólu fizycznego i psychicznego dorosłym jest okrutne; a co mają powiedzieć istoty najbardziej bezbronne, czyli dzieci? One się nie potrafią bronić, a opiekunowie (na całym świecie) z dzikim wręcz okrucieństwem stosują "kary" za wymyślone lub całkiem błahe przewinienia. Wykazują się
przy tym niesamowitą kreatywnością. Ja nigdy nie będę w stanie pojąć kreatury, która swojemu dziecku potrafi stworzyć piekło na ziemi.
Przyjrzyjmy się kilku konkretnym przypadkom, poczynając od tych ze świata.
W grudniu 2016 r, w stanie Pensylwania /USA/ funkcjonariusze policji uwolnili skrajnie wyczerpaną trójkę maluchów w wieku 4-6 lat. Dzieci zostały zamknięte przez rodziców w pomieszczeniu bez ogrzewania. Zgadniecie za co? Za to, że chciały ukraść jedzenie z lodówki!
Kiedy policjanci je uwalniali kazało się, że dzieci jadły farbę ze ścian, zdrapując ją wszędzie tam, gdzie mogły sięgnąć. Dzieci uratowano w ostatniej chwili.
Również w USA, tym razem w Pertiss, w stanie Kalifornia, policja uwolniła 13 osób /cześć z nich była już pełnoletnia/ przetrzymywanych w ciemnym pomieszczeniu. Za pomocą łańcuchów i kłódek wszyscy byli przykuci do łóżek. Najmłodsza ofiara miała 2 lata, najstarsza- 29.  Gehenna się skończyła, gdy jednej z sióstr
udało się uciec i powiadomić policję. Policjanci przyznali, że 17-latka wyglądała na niedożywione 10-letnie dziecko.
Ok, myślę, że te dwa przykłady wystarczą. Wróćmy na rodzime podwórko. Kilka lat temu cała Polska żyła sprawą Madzi z Sosnowca. Dziewczynka została zamordowana, a my nigdy się nie dowiemy, co przeżywała wcześniej, zanim oddała swoje króciutkie, 6- miesięczne życie. Matka, która zabiła, nawet z zakładu karnego robi z siebie celebrytkę.

Nie zawsze za tragedie najmłodszych odpowiada ktoś najbliższy. Zdarza się, chociażby przez zaniedbanie, przedstawiciele instytucji powołanych do sprawowania pomocy przyczyniają się do dramatów dziecięcych. Tak było z Iwoną Z. w  Łęczycy, byłą na szczęście kierowniczką lokalnego PCPR-u. Wg sądu nieprawidłowo nadzorowała rodziny zastępcze, w których dzieci przeżywały piekło. W jednej z takich rodzin dzieci nie wytrzymały tortur i o wszystkim opowiedziały w szkole. Nie będę tu
przy tym epatować poziomem okrucieństwa i pominę drastyczne opisy. Nawet największych twardzieli mogłyby złamać.
Przykładów na okrutne traktowanie bezbronnych jest mnóstwo, a fakt, że KRiO jest ustawą obowiązującą w Polsce, nie usprawiedliwia zła na świecie. Przypadki takie powinniśmy znać i je piętnować.
Ci, którzy przemoc stosują- różnie się tłumaczą... albo nie tłumaczą się wcale.
Powiadają niektórzy, że dziecięcy kat zaczyna się od klapsa. W tym miejscu, już na zakończenie wspomnę o czymś z "własnego podwórka". Jako półtoraroczny berbeć oberwałam gałązką świerkowa po psotnej łapce. Za co? A za to, że z upodobaniem pokazywałam, że mam gdzieś słowa "nie wolno"! I coś mi się stało? Nic! Nie przeżywam żadnej traumy, a Babunię w dorosłym już sercu mam za ideał. Bardzo mi jej brakuje!
Gdzie jest więc ta granica?
[Tekst autorstwa zaprzyjaźnionej autorki]
[informacji dotyczących mojego drugiego bloga, który wbrew pozorom nie został usunięty a jedynie ukryty przed kretynami, udzielam na Facebooku]

piątek, 1 czerwca 2018

"Jedna elektroda- w odbyt, druga w pysk"- tak się zabija lisy na futra.

Właśnie zaczął się czerwiec, miesiąc wzmożonej aktywności producentów skór, hodowców zwierząt futerkowych.
Na fermach futerkowych w całym kraju, co roku rodzą się i giną miliony lisów, norek, szynszyli i innych zwierząt. Wprawdzie na stronach internetowych PZHiPZF naczytać się można wręcz hymnów pochwalnych owych "producentów" /myślę, że pasowałoby tu bardziej dosadne słowo/ jak to dbają o dobrostan zwierząt, jak o nie dbają, jak się starają, by były szczęśliwe. Lokalizację takiej fermy, gdzieś w oddaleniu od siedzib ludzkich, tłumaczą tym, że ludzie za bardzo niepokoiliby

zwierzęta.  Ileż w tym hipokryzji... bo cierpienie zwierząt, sadyzm pracowników, niejednokrotnie alkohol- stanowią realia życia na fermie.
Skąd to wiemy? Głównie dzięki działaniom Fundacji "Viva" i Stowarzyszeniu "Otwarte Klatki", które to angażując aktywistów śledczych z ukrytymi kamerami, dokumentują prawdę, w jakich warunkach żyją i jak się traktuje zwierzęta.
Jeden z takich aktywistów zatrudnił się w fermie norek w Massanowie / Wielkopolska/ . Trafił tam przez Powiatowy Urząd Pracy. Nikt go nie pytał, czy ma jakieś doświadczenie w pracy ze zwierzętami, nie zaproponowano mu żadnego szkolenia. Przez kilka tygodni nie widział tam żadnej kontroli, żadnego weterynarza, a blisko 100 tyś. zwierząt zajmowało się kilkanaście osób.
W guziku od spodni miał ukrytą kamerę. Na
nagraniach wiele widać! Zwierzęciem rzuca się o ściany, zgniata główkę drzwiczkami od klatki, wdeptuje się w ziemię. Zwierzęta w takiej fermie żyją kilka miesięcy, potem trafiają do gazu. Niektóre nie umierają od razu, ale żywe jadą do ubojni i są skórowane na żywca.
Lisy umierają inaczej. Im się wciska dwie elektrody: jedną w pysk drugą w odbyt i razi prądem. Prawie zawsze kolejne zwierzę widzi śmierć poprzednika.
Znamienny jest fakt, iż ferma w Massanowie należy do Holendra.W całej Europie rezygnuje się z produkcji futer: albo są zamykane, albo się ogranicza ich działalność. W Anglii, we Włoszech, Szwajcarii, Bośni i Hercegowinie, w Chorwacji, Holandii wprowadzono zakaz hodowli zwierząt futerkowych. Europa zakazuje hodowli zwierząt na futra, tylko Polska jest tak "inteligentna" , że przyjmie Holendra z jego fermą / właściwie samą jego fermę/ i jeszcze pozwoli, by jej zarzucano, że wprowadza prawo niezgodne z normami UE. A tymczasem....

 Niejaki Rydzyk Tadeusz- przebrany w "czarną sukienkę" Naczelny Kombinator Polski broni futrzarskiego lobby:
 "Te futerka przejmie kto? Niemcy i Rosjanie najpierw. Czy kto jeszcze? I kotka żałować. Do więzienia wsadzą. Tu się szanuje zwierzątka. Trzeba je szanować, ale równocześnie zabija się dzieci w Polsce. I mówią, że to są katolicy. Pewnie wszyscy byli w kościele na Boże Narodzenie. I co to jest? To jest jakaś schizofrenia. Tu się zastanawiają nad tymi futerkami, rozdzierają szaty. Ale człowieka
wolno zabić. I to prawica jest? I to ludzie są? Rozmawiałem z człowiekiem, który hoduje w Polsce zwierzęta futerkowe, nabrane kredyty, siedem tysięcy ludzi pracuje i gdzie oni teraz mają pójść? Na bruk? Kto zapłaci za te kredyty, kto zapłaci za to wszystko?"
- burzy się w Radiu Maryja czołowy "biznesmen" kraju.
Rydzyka wszyscy znają i nikt przy zdrowych zmysłach nie posądzi go o altruizm, czy empatię-
członkinie Moherowych Bojówek nie są przy tym brane pod uwagę w tym rankingu.
Zastanawia mnie jedno: czy on tak z troski o swoje owieczki, czy hodowcy mordowanych dla luksusu zwierząt już do niego dotarli?A może sam ma udziały w tej zbrodni? Wszak po tej bezczelnie i drwiąco śmiejącej się gębie wszystkiego się można spodziewać. Jeśli w Polsce zostanie choćby poważnie ograniczona hodowla zwierząt futerkowych, długo nie będziemy musieli czekać, jak Rydzyk zorganizuje zbiórkę pieniędzy dla byłych
hodowców i pracowników przemysłu futrzarskiego. Szkoda tylko, że oni z tych zebranych pieniędzy nie zobaczą ani złotówki, zupełnie tak samo, jak było ze zbiórką na stoczniowców. Rydzyk kasę zebrał, ale już zapomniał  pieniążki przekazać dalej.

* PZHiPZF - Polski Związek Hodowców i Producentów Zwierząt Futerkowych
[Tekst autorstwa zaprzyjaźnionej czytelniczki]