sobota, 13 kwietnia 2019

POWOŁANIE, CZY.... ?

Od kilku dni trwa strajk nauczycieli. Został on wywołany bo, jak twierdzi ZNP, podwyżki zapowiadane przez Ministra Edukacji są stanowczo zbyt niskie. Szefowa MEN zaoferowała wzrost płacy zasadniczej nauczycieli w 2019 roku - od 121 do 166 zł brutto, w zależności od stopnia awansu zawodowego. Według ZNP od 100 do 200 zł podwyżki to zbyt mało. Działacze oczekują podwyżki o ok. 1000 złotych.

Na średnie wynagrodzenie nauczycieli składa się wynagrodzenie zasadnicze oraz zsumowane wszystkie dodatki. Zgodnie z informacją MEN, średnie wynagrodzenie nauczyciela stażysty wynosi - 2 900,20 zł, nauczyciela kontraktowego - 3 219,22 zł, nauczyciela mianowanego - 4 176,29 zł  nauczyciela dyplomowanego -  5 336,37 zł.
Sławomir Broniarz, Prezes ZNP, jako argument za wprowadzeniem strajku nauczycieli podał brak podwyżek dla nauczycieli. Oczekuje od rządu zwiększenia nakładów na oświatę i pensji nauczycieli o 1000 zł, zmianę oceny pracy nauczycieli i ścieżki awansu oraz dymisję minister Anny Zalewskiej.

Rząd w odpowiedzi na postulaty ZNP i wywołanie strajku zapowiedział podwyżkę dla nauczycieli we wrześniu tego roku (pierwsza w styczniu wynosiła 5 proc.). Łącznie wzrost wynagrodzeń to 15 proc., skrócenie stażu zawodowego, ustalenie minimalnej kwoty za wychowawstwo w wysokości 300 złotych, zmianę w systemie oceniania nauczycieli oraz redukcję biurokracji.



To by było na tyle, jeśli chodzi o oficjalne podłoże strajków, które w ostatnich dniach tak bulwersują i dzielą Polaków. Przyjrzyjmy się zatem pracy przeciętnego nauczyciela....
Nauczyciele- grupa najlepiej wykształcona, jak sami o sobie mówią, mają też wiele przywilejów, nieosiągalnych dla innych grup zawodowych. Chroni ich głównie Karta Nauczyciela, dokument przestarzały, nie nowelizowany bodajże od 1986 roku. Wg tejże podstawowym przywilejem jest pensum 18 godzin "przy tablicy" /reszta z 40-godzinnego tygodnia pracy to fikcja, gdyż nikt z tego nauczycieli nie rozlicza/. Tutaj wypada mi dodać, że te różnice wynikają z faktu jakoby nauczyciele musieli mieć czas na przygotowanie się do lekcji na kolejny dzień... Wydaje się to być czystą demagogią; wszak 2+2 zawsze będzie = 4, C3H5(OH)3 zawsze będzie wzorem sumarycznym glicerolu, a 15 lipca 1410 roku to data Bitwy pod Grunwaldem, następnego dnia 2+2 nadal będzie równe 4, C3H5(OH)3 nie stanie się nagle kwasem siarkowym, a 15.07.1410 nie będzie oznaczało zdobycia Bastylii; po roku pracy w zawodzie scenariusze lekcji nauczyciel zna na pamięć... z czegoż ma więc się przygotować? Do tego dochodzi mnóstwo przywilejów socjalnych, m.in urlopy zdrowotne, 56 dni nieprzerwanych urlopów w okresie wakacji letnich...   W zależności od roku można naliczyć 80 dni wolnego nie licząc weekendów, przerwa na ferie zimowe, między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem... wszyscy mają maks 5dni wolnego, nauczyciele idą do pracy dopiero 2 stycznia... Zawód nauczyciela od lat budzi wiele kontrowersji, a wiele osób jest zadania, że zapisy z Karty Nauczyciela stoją ponad kodeksem pracy. Czy nauczyciele są zatem z "lepszej gliny" ulepieni?

Posłużmy się może facebookową wypowiedzią o. Leona Knabita, wielkiego autorytetu moralnego. Na swoim fanpage'u Ojciec Knabit tak pisze:
"Przedstawiciele różnych zawodów zgodnie twierdzą, że każdy, kto kocha swoja pracę albo choćby ma poczucie odpowiedzialności za to, co robi, bardzo często pracuje o wiele więcej, niż musi. Nauczyciele nie są tu wyjątkiem. Ja gdybym był dzisiaj nauczycielem, do strajku bym nie przystąpił. Znam trochę historie i wiem, jaką cenę płacili polscy nauczyciele za nauczanie polskich dzieci w zaborach rosyjskim i pruskim. I wiem, że podczas okupacji niemieckiej zapłatą dla nauczycieli tajnych kompletów w razie dekonspiracji był obóz lub nawet śmierć. A jednak trwali na służbie Ojczyźnie i jej młodemu pokoleniu.

Dzisiaj strajk jest faktem. Trudno, ale trzeba sobie i społeczeństwu wyraźnie powiedzieć: o dzieci tu nie chodzi, chodzi o pieniądze!" I w kolejnym wpisie wyjaśnia: "...poszedłem za głosem powołania i dołączyłem do grona pasibrzuchów [...]. Mam zapewnione wszystkie potrzeby bytowe aż do końca życia. Nie mam natomiast żadnej stałej pensji, a wszystkie moje wydatki osobiste są kontrolowane, co do grosza przez władze klasztorne. Ewentualne przychody osobiste – trafiają do kasy klasztoru. Wszystkie są opodatkowane..."i dalej czytamy: "Około 50 lat uczyłem dzieci za darmo. Od roku 1949, kiedy to prowadziłem pierwsze lekcje religii, mam żywy kontakt z nauczycielami strajkującymi i nie strajkującymi..."
Czy nauczyciel to powołanie, społeczna służba, czy sposób na życie roszczeniowe, z dużą dozą cwaniactwa?

[TEKST AUTORSTWA ZAPRZYJAŹNIONEJ CZYTELNICZKI która,żeby nie było, w tym wpisie ma inne zdanie niż moje na ten temat. JA OSOBIŚCIE UWAŻAM ŻE KAŻDY,W TYM NAUCZYCIELE, POWINIEN GODNIE ZARABIAĆ I TE PODWYŻKI IM SIĘ NALEŻĄ.]