Zbigniew Ścibor- Rylski, ps. Stanisław i Motyl, był uczestnikiem wielu walk II Wojny Światowej. Urodzony w małej wsi /obecnie na terenie Ukrainy/ , po kilku latach tułaczki osiedlił się z rodziną na Lubelszczyźnie, w okolicach Zamościa. Ojciec Zbigniewa, Oskar, otrzymał pracę u Maurycego Klemensa Zamoyskiego. Został zarządcą i dyrektorem tzw. klucza zwierzynieckiego, czyli jednego z największych majątków ziemskich II RP.
Sam Zbigniew, początkowo edukowany pod okiem domowych nauczycieli, został uczniem Realnego Gimnazjum Męskiego w Zamościu. Maturę zdał w 1937 roku w Kaliszu; wtedy też
postanowił zostać żołnierzem zawodowym. Wojenne losy rzucały go w różne strony, na różne fronty, kiedy w lipcu 1944 r został wezwany do Warszawy, gdzie przygotowywano się do powstania.
Po wybuchu Powstania Warszawskiego walczył w Zgrupowaniu "Radosław", batalion "Czata 49". Przeszedł cały szlak bojowy i brał udział w walkach na Woli, na Mokotowie i w Śródmieściu. Wiele razy otarł się o śmierć, a za swoje zasługi odznaczony został Krzyżem Virtuti Militari i Krzyżem Walecznych.
Generał Zbigniew Ścibor- Rylski to jeden z wielu bohaterów Powstania 1944. Znamy go z imienia i nazwiska, wiemy skąd pochodził, znamy dobrze jego życie i działalność. A ilu było tych bezimiennych?
W momencie wybuchu powstania do walk przystąpiło ok. 50 tyś. żołnierzy z różnych zgrupowań konspiracyjnych. W przeważającej liczbie były to oddziały AK, ale też niewielkie siły z innych organizacji.
Obok dorosłych do walki stanęły warszawskie dzieci. Do dowódców oddziałów powstańczych zgłaszali się chłopcy w wieku 11-18 lat. Pełnili oni służbę jako łącznicy, przewodnicy w kanałach, niszczyli butelkami z benzyną niemieckie czołgi, pełnili służbę liniową na barykadach.
Zasłynęli z szalonej odwagi i determinacji. Wielu z nich awansowano na wyższe stopnie wojskowe, odznaczano Krzyżami Walecznych, Krzyżami Zasługi, wreszcie Virtuti Militari. Wielu z nich zapłaciło najwyższą cenę.
W Powstaniu Warszawskim walczyły także kobiety, dziewczynki w wieku 14- 17 lat. Były one głównie łączniczkami i sanitariuszkami. Najmłodszą chyba uczestniczką powstania była Różyczka Goździewska. Ta niespełna 8-letnia dziewczynka pomagała w szpitalu polowym kompanii "Koszta" w kamienicy przy ul. Moniuszki 11. Dzięki jej wysiłkom uratowano życie wielu ludziom.
Wydawać by się mogło, że dzieci wręcz nagminnie posyłano do walk powstańczych; a to nie tak było. Dzieci te same wręcz się "pchały" ze swoim uczestnictwem. Nie nosiły jednak karabinów, nie strzelały, ale tak jak Róża /przeżyła wojnę, zmarła w 1989 r/ pomagały np w szpitalach polowych. Tu trzeba pamiętać, że było wtedy upalne lato i nie tylko rany, ale i zwykłe muchy dokuczały rannym.Wtedy takie dziecko odgoniło muchę, uśmiechnęło się do rannego, podało kubek wody. Pomagały jak umiały. I lżej było... i na ciele, i w sercu.
Bo wtedy dzieci uczone były patriotyzmu, wtedy w domach mówiło się o Polsce. A teraz?
Teraz Szwedzi śpiewają o tamtych dniach w Warszawie, bo Polacy skłóceni są jak nigdy dotąd. Tę małą, złośliwą i mściwą "przyczynę" wszyscy znacie. Ale:
"nie wiecie, co to jest przelewać krew za wolność! Na szczęście!"
[TEKST AUTORSTWA ZAPRZYJAŹNIONEJ CZYTELNICZKI]
[Info o adresie mojego drugiego bloga ukrytego przed bydlakami udzielam na Facebooku]
Bardzo interesujący wpis. Tak naprawdę to my tego nie doświadczyliśmy i możemy mieć pojęcie o wojnie z opowieści , książek czy filmów, ale nigdy nie dowiemy się pod jaką presją działali wtedy ludzie i w jakim stresie żyli, gdy byli zmuszeni ukrywać się i walczyć o każdy dzień życia. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPewnie że tak. Ci ludzie walczyli o naszą wolność...
UsuńPonieważ znam historię i mam wyobraźnię cieszę się, że nie musiałam nigdy przelewać niczyjej krwi. Nigdy więcej wojny.
OdpowiedzUsuńJedna uwaga na temat dzieci-powstańców - jest to powód wstydu dla ich rodziców, nie dumy. Jedynym wytłumaczeniem, że te dzieci brały udział w walkach jest taki, że ich rodzice zginęli. Wojnę wywołują dorośli o ptasich mózgach. Dzieciom należy w takim wypadku zapewnić bezpieczeństwo jak najdalej od frontu. Nie, nigdy się nie zgodzę, że to znaczy, że one były uczone patriotyzmu. Wstyd i hańba to jest w każdym miejscu o każdym czasie. A z Afrykanów się śmiejemy ...
Masz rację, ale dzieci szły umierać za kraj z własnej woli, nikt im nie kazał, nie zmuszał... Cóż, my nie możemy postawić się w ich sytuacji, więc trudno to wszystko ocenić...
UsuńA jednak Stachu, gdy dziecko z własnej woli zgadza się na amputowanie nogi, to papiery dostają do podpisania rodzice. Można ten udział dzieci w powstaniu tłumaczyć wyjątkową sytuacją. Natomiast być dumny jako rodzic? Nigdy. To rodzicielska porażka, zaburzenie rodziny, nie norma.
UsuńJak najdalej od frontu? Kiedy cały kraj był pod okupacją, gdzie te dzieci miały być wywiezione? Do niemieckich fabryk amunicji, czy do stalinowskich gułagów?ND
OdpowiedzUsuńPytanie czy gdyby zostali w domu,czy Niemcy nie okazali by litości... Historii nie zmienimy, trzeba uszanować krew przelaną za naszą wolność...
UsuńA PiS olał pogrzeb generała!
OdpowiedzUsuńBo generał PiSiorom nie pasował bo nie całował dupy Jarka.
UsuńDobrze, że mamy wojsko za pieniądze, bo jakby co, nikt by palcem nie ruszył!
OdpowiedzUsuńPytanie ile to wojsko jest warte...
Usuńpodziwiam powstańców, łezka w oku mi się kręci jak widzę spis jeszcze żyjących osób, którzy walczyli o wolność /Iza
OdpowiedzUsuńPewnie, należy im się podziw, szacunek i nasza pamięć.
UsuńTym ludziom należy się wieczna pamięć, bo każdą kroplę krwi którą przelali, przelewali z miłości do Polski.
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod każdym Twoim słowem.
UsuńPan generał nie był pupilkiem dzisiejszej władzy, ale był bohaterem tamtych dni. Ale tak poza tym powinniśmy również pamiętać te 200 tyś ludności cywilnej zamordowanej podczas powstania.
OdpowiedzUsuńPewnie że tak, powinniśmy pamiętać o wszystkich którzy walczyli byśmy mieli wolną Polskę.
UsuńTym ludziom należy się wyjątkowy szacunek
OdpowiedzUsuńOczywiście że tak.
Usuń