Obowiązuje w naszym kraju przepis prawny zwany Kodeksem Rodzinnym i Opiekuńczym. Zawiera 184 artykuły. Zatrzymajmy się nad jednym z nich, nad art 96 KRiO. Czytamy w nim m.in.
" Osobom wykonującym władzę rodzicielską oraz sprawującym opiekę lub pieczę nad małoletnim zakazuje się stosowania kar cielesnych"- tyle w tej kwestii mówi prawo. Suchym, prawniczym językiem... po prostu "zakazuje się". A jaka jest rzeczywistość?
Życie toczy się swoimi drogami, czasem zupełnie różnymi od tych, które nakazuje nam prawo i postawa moralna. Jak to się dzieje, że pomimo tylu aktów normatywnych, tyle zła dotyka bezbronne dzieci, szczególnie te maleńkie? Gdzie jest granica, która choć nieujęta w ramy prawne, jednak istnieje? Gdzie się kończy stanowcze, rygorystyczne wychowanie, a zaczyna się przemoc i okrucieństwo? Co to jest przemoc? Zwykle
rozumiemy ją jako jednorazowe lub powtarzające się umyślne działanie naruszające dobro osób bliskich sprawcy. Zachowania te naruszają godność, nietykalność cielesną, wolność. Powodują cierpienia moralne i fizyczne. Sprawianie bólu fizycznego i psychicznego dorosłym jest okrutne; a co mają powiedzieć istoty najbardziej bezbronne, czyli dzieci? One się nie potrafią bronić, a opiekunowie (na całym świecie) z dzikim wręcz okrucieństwem stosują "kary" za wymyślone lub całkiem błahe przewinienia. Wykazują się
przy tym niesamowitą kreatywnością. Ja nigdy nie będę w stanie pojąć kreatury, która swojemu dziecku potrafi stworzyć piekło na ziemi.
Przyjrzyjmy się kilku konkretnym przypadkom, poczynając od tych ze świata.
W grudniu 2016 r, w stanie Pensylwania /USA/ funkcjonariusze policji uwolnili skrajnie wyczerpaną trójkę maluchów w wieku 4-6 lat. Dzieci zostały zamknięte przez rodziców w pomieszczeniu bez ogrzewania. Zgadniecie za co? Za to, że chciały ukraść jedzenie z lodówki!
Kiedy policjanci je uwalniali kazało się, że dzieci jadły farbę ze ścian, zdrapując ją wszędzie tam, gdzie mogły sięgnąć. Dzieci uratowano w ostatniej chwili.
Również w USA, tym razem w Pertiss, w stanie Kalifornia, policja uwolniła 13 osób /cześć z nich była już pełnoletnia/ przetrzymywanych w ciemnym pomieszczeniu. Za pomocą łańcuchów i kłódek wszyscy byli przykuci do łóżek. Najmłodsza ofiara miała 2 lata, najstarsza- 29. Gehenna się skończyła, gdy jednej z sióstr
udało się uciec i powiadomić policję. Policjanci przyznali, że 17-latka wyglądała na niedożywione 10-letnie dziecko.
Ok, myślę, że te dwa przykłady wystarczą. Wróćmy na rodzime podwórko. Kilka lat temu cała Polska żyła sprawą Madzi z Sosnowca. Dziewczynka została zamordowana, a my nigdy się nie dowiemy, co przeżywała wcześniej, zanim oddała swoje króciutkie, 6- miesięczne życie. Matka, która zabiła, nawet z zakładu karnego robi z siebie celebrytkę.
Nie zawsze za tragedie najmłodszych odpowiada ktoś najbliższy. Zdarza się, chociażby przez zaniedbanie, przedstawiciele instytucji powołanych do sprawowania pomocy przyczyniają się do dramatów dziecięcych. Tak było z Iwoną Z. w Łęczycy, byłą na szczęście kierowniczką lokalnego PCPR-u. Wg sądu nieprawidłowo nadzorowała rodziny zastępcze, w których dzieci przeżywały piekło. W jednej z takich rodzin dzieci nie wytrzymały tortur i o wszystkim opowiedziały w szkole. Nie będę tu
przy tym epatować poziomem okrucieństwa i pominę drastyczne opisy. Nawet największych twardzieli mogłyby złamać.
Przykładów na okrutne traktowanie bezbronnych jest mnóstwo, a fakt, że KRiO jest ustawą obowiązującą w Polsce, nie usprawiedliwia zła na świecie. Przypadki takie powinniśmy znać i je piętnować.
Ci, którzy przemoc stosują- różnie się tłumaczą... albo nie tłumaczą się wcale.
Powiadają niektórzy, że dziecięcy kat zaczyna się od klapsa. W tym miejscu, już na zakończenie wspomnę o czymś z "własnego podwórka". Jako półtoraroczny berbeć oberwałam gałązką świerkowa po psotnej łapce. Za co? A za to, że z upodobaniem pokazywałam, że mam gdzieś słowa "nie wolno"! I coś mi się stało? Nic! Nie przeżywam żadnej traumy, a Babunię w dorosłym już sercu mam za ideał. Bardzo mi jej brakuje!
Gdzie jest więc ta granica?
[Tekst autorstwa zaprzyjaźnionej autorki]
[informacji dotyczących mojego drugiego bloga, który wbrew pozorom nie został usunięty a jedynie ukryty przed kretynami, udzielam na Facebooku]
Jak się patrzy na te zdjęcia to się serce kraja. Człowiek który potrafi kochać nie skrzywdzi drugiego człowieka, a tym bardziej dziecka. Na szczęście przypadki zwyrodnialców znęcających się nad swoimi dziećmi są rzadkością. Powinno się karać je z całą surowością, ale też odróżniać niewinnego klapsa od znęcania się. Nasi rodzice nie wychowywali nas "bezstresowo" a wyszliśmy na ludzi.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy wyszedłem na ludzi, ale co do reszty się z Tobą zgadzam.
OdpowiedzUsuńPowiem tak, jeśli ktoś ma problemy z opanowaniem agresji to takie dziecko w pierwszych tygodnia już mops powinien zabrać, lecz jeśli ktoś klapsem lekkim straszy dziecko to myślę że sprawa jest do wyjaśnienia. Takie ekstremalne sytuacje jak bicie i po alkoholu to już z automatu do sądu idą. Mądrze napisane Stasiu. Witaj jestem tu s powrotem.
OdpowiedzUsuńKlaps to nie przemoc, mój tyłek to potwierdzi, inna sprawa gdy ktoś dziecko katuje... Trochę Cię w blogowym świecie nie było, zaraz do Ciebie zajrzę.
UsuńNie można nazwać człowiekiem kogoś, kto rękę podnosi na bezbronne dziecko. Nie mówię tutaj o przypadkach, gdzie pociecha narozrabiała i dostała reprymendę, bo wychować też trzeba, ale żeby być rodzicem, potrzebne jest powołanie. Kiedy czytałam o tych skrajnych przypadkach w USA, aż mi przebiegały dreszcze. Czy w cywilizowanym świecie takie przypadki faktycznie miały miejsce? Aż strach pomyśleć, co musiały przechodzić te biedne dzieci i jak poradzą sobie one z tym w przyszłości? Przecież psychika takiego małego bądź młodego człowieka jest wówczas zmasakrowana!
OdpowiedzUsuńPewnie że tak. Zwyrodnialców trzeba karać, ale trzeba też ustawy, która odróżni znęcanie od klapsa, bo dziś i za klapsa staje się przed sądem.
UsuńSerce się kraje na takie doniesienia,
OdpowiedzUsuńz drugiej strony ile razy zdarza się, ze rodzina, sąsiedzi bagatelizują sygnały.
Co do klapsa, jestem przeciw, bo to zwykła bezsilność dorosłych skłania do takich zachowań. Bicie, nawet klaps to jednak upokorzenie drugiego człowieka. Nawet tak małego. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że jakieś pojedyncze klapsy traumy w dziecku nie wywołają, ani z rodzica nie zrobią patologii.
U nas ogólnie panuje znieczulica, a to woda na młyn dla przeróżnych zwyrodnialców, a ustawa która obecnie funkcjonuje bardziej szkodzi dobrym rodzicom, którzy klapsem skarcą dziecko, niż zwyrodnialcom.
UsuńBez urazy, ale moim zdaniem to nie jest temat na post na bloga. To tak, jakby wybijanie się na śmierci tych dzieci.
OdpowiedzUsuńNie, to wcale nie jest tak, po prostu problem jest ważny, a o takich nie wolno milczeć! Ja się nie wybijam prowadząc bloga, tylko poruszam trudne tematy dając możliwość ludziom się na nie wypowiedzieć.
UsuńTo znaczy, że wg Ciebie najlepiej temat zamieść po dywan: niech ludzie nie wiedzą, nie słyszą, nie myślą? Sorry, Ty się windujesz na browarnianym temacie, zapominając przy tym /albo nie chcąc wiedzieć/ o istnieniu choroby zwanej alkoholizmem! Zatem temat piwa też nie jest tematem na bloga!Poza tym odnoszę wrażenie, że nie czytałaś tekstu, nie zrozumiałaś bowiem głównej jego tezy!ND
OdpowiedzUsuńZaznacz że to komentarz odnośnie słów Agnieszki a nie moich :-) Ale faktem jest że o takich rzeczach trzeba pisać, nie wolno siedzieć cicho.
UsuńHaha jakbyś zajrzał na bloga to byś zobaczył, że piszę o kosmetykach, a nie o piwu. Poza tym to znalazłeś na moim profilu na google jest dla smakoszy piwa, a nie alkoholików. To są dwie różne rzeczy. Bo są ludzie, co lubią piwo, ale znają w tym umiar. Co do tekstu to owszem trzeba poruszać takie tamaty, ale jest od tego prasa i telewizja, a nie blog.
UsuńOczywiście, że to słów tej Agnieszki. Jakby patrzyła na to, kto pisał ten komentarz, to by widziała, że nie Ty to pisałeś.No ale ona chyba ma problemy w czytaniu ze zrozumieniem.ND
UsuńO piwie, nie "o piwu". O kosmetykach nie widziałam ani jednego słowa, za to o piwie.... całe mnóstwo! Gdybyś Ty czytała tekst powyżej, to byś "doczytała", że jest o przemocy wobec dzieci, a raczej o granicy między wymaganiem od dziecka a znęcaniem się nad nim; nie o śmierci. Zresztą idąc tokiem Twojego myślenia to Ty się windujesz na "smakoszach" nie licząc się z tym, że każdy alkoholik uznaje się za "smakosza' piwa. Masz problemy w zrozumieniu czytanego tekstu, bo zauważyłabyś, że to nie Staszek zaglądał na Twojego bloga. Co do poruszania takich tematów: są ludzie o wyższych aspiracjach intelektualnych i czytają inne teksty, niż puste "ohh i ahh" na temat nowego koloru szminki- o ile jest tak, jak twierdzisz, że piszesz o kosmetykach. Poza tym mocno mi się wydaje, że chcesz się wypromować na blogerskiej popularności Staszka.ND
UsuńNo tak, a mnie do rozmowy nikt nie zaprosi... :-) Zresztą kłóćcie się same! :-)
Usuń:-D :-P
Usuń:-)
UsuńW dzisiejszych czasach ludzie całkiem powariowali i nie raz się słyszy, że ojciec zabił dziecko, albo matce "upadło" dziecko na podłogę...takich historii jest wiele, tylko pytanie, po co człowiek decyduje się na dziecko, jak nie chce go wychowywać? Nie rozumiem, czemu tak znęcają się nad dziećmi...
OdpowiedzUsuńTeż tego nie ogarniam, ale cóż począć, tak ten nasz świat jest skonstruowany, że są ludzie dobrzy i źli...
UsuńMoże to jest nieumiejętność rozwiązywania problemów, lepiej dam klapsa niż wytłumaczę dziecku albo nauczę je że ma czegoś nie robić przez rozmowę. Kiedyś widziałam taki fajny filmik o klapsie i ten klaps to był klaps filmowy.
OdpowiedzUsuńSam klaps nie jest jeszcze niczym złym, bo czasem tłumaczenie nie pomaga, gorzej gdy ktoś się nad dzieckiem znęca...
UsuńNie zrozumiem nigdy jak można bić swoje dzieci..
OdpowiedzUsuńW chinach kobiety molestują dzieci I przez miasto prowadzą bez majtek i turysci robią zdjęcia
OdpowiedzUsuń