niedziela, 13 października 2019

O diable Weneckim

W okolicach Żnina, gdzie rzeka Wełna prowadzi swe wody i gdzie  duchy mieszkańców Biskupina przypominają o dawnych wiekach, leży niewielka miejscowość o światowej nazwie- Wenecja. Urocza panorama Wenecji, położonej wśród trzech jezior: Weneckiego, Biskupińskiego i Skrzynka tłumaczy jej nazwę. W czasach Jagiełły wznosił się tu kasztelański zamek, którego ruiny zachowały się do dzisiaj. Do dzisiaj ruiny te są postrachem dla miejscowej ludności. Jak głosi legenda- okrutny rycerz Mikołaj z Wrnecji herbu Nałęcz, bezlitosny sędzia opętany przez diabła, strzeże zakrwawionych skarbów.Srogi ten rządca ciemiężył podwładną ludność. Nieludzko traktowani i wyzyskiwani kmiecie zdobyli się w końcu na odwagę i wysłali na zamek swego sołtysa ze skargą na pachołków Pana na Wenecji.
Mikołaj nie wysłuchawszy nawet posłańców, nakazał ich wychłostać i wtrącić do lochu. Zapowiedział przy tym, że jeśli nie otrzyma pokaźnego okupu- każe pojmanych powiesić na szubienicy. Po trzech dniach zgromadzono okup na trzech wozach i wyruszono w kierunku Wenecji.
Zapadł ponury jesienny wieczór, jednak
zamek był widziany wyraźnie- oświetlony rzęsistym światłem. Gdy skrzypienie wozów na chwilę przycichło, jadący słyszeli gwar rozbawionych biesiadników.
- Słyszycie? Kasztelan znów urządził zabawę. Powiadają nawet, że z nieczystymi duchami-  odezwał się Maciej Długowąs.
- Prawdę powiadacie, kumie- potwierdził Mściwój z Gąsawy. Od dawna gadają, że Pan na Wenecji duszę zapisał Lucyperowi i z biesami trzyma. Aż strach jechać!
Zapanowało ponure milczenie. Tak dotarli pod bramy kasztelu. Przy bramie stało dwóch halabardników, którzy nie wpuścili posłów. Kazali im czekać. Dopiero około południa następnego dnia, zziębniętych i głodnych wpuszczono za bramę. Kiedy wysłannicy trwożnym krokiem szli przez rozległy dziedziniec zamkowy... nagle ich oczom ukazał się przerażający widok. Tuż przy bramie stały dwie szubienice, na których w podmuchach wiatru kołysały się dwa trupy. Okazało się, że byli to owi nieszczęśnicy, których miano wykupić. Także nad wysłannikami z okupem za poprzedników uczyniono sąd. Obwiniono ich o brak posłuszeństwa jaśnie wielmożnemu panu. Sąd oczywiście był niesprawiedliwy i poniżający. Ekonom kasztelana Mikołaja zaczął wyczytywać spis tego, co każdy wóz powinien zawierać. Ponieważ wielu celowo wymyślonych rzeczy brakowało, pan na Wenecji purpurowiał coraz bardziej, przybierając coraz to gniewniejszy wyraz twarzy.
- Panie! Zmiłuj się! Przywieźliśmy nasze ostatnie zapasy- to mówiąc Mściwój z Gąsawy upadł na twarz przed sędzią.
Nie poruszyło to jednak okrutnego sędziego:
- Za hardość i upór zakuć wszystkich w dyby, dać każdemu 50 batów i wrzucić do lochów na śmierć głodową.
Kiedy wykonywano wyrok, ostatniego skazańca wrzucając do lochu, pokazano sędziemu przywieziony okup.Zadowolenie malowało się na twarzy okrutnika, gdy oglądał kadzie z wonnym miodem i rumiane owoce.Nagle rozległ się ryk burzy. Potężne pioruny zaczęły bić w mury zamku. Mimo dnia zapanowała ciemność. Zamek stanął w płomieniach. Krwawy sędzia i cała jego służba, ratując się przed rozszalałym żywiołem- kryli się w najgłębszych zakamarkach zamczyska.
Z tej nagłej okazji skorzystali trzymani w lochach więźniowie. Wydostawszy się na dziedziniec pomagali sobie wzajem solidarnie. Gdy wszyscy uciekinierzy znaleźli się poza zamkiem, nagły grom uderzył w most z taką siłą, że ten runął z trzaskiem do fosy odcinając jedyną drogę z płonącego zamku.  Nikt więcej nie mógł go opuścić. Rozszalały pożar trawił kasztelanię. Swąd spalenizny czuć było w całej okolicy i dopiero następnego dnia silna ulewa zagasiła resztki tlących się berwion. Wiele dni potem słychać było jęki i zawodzenia. Nikt jednak nie odważył się zbliżyć do pogorzeliska. Tu i ówdzie szeptano, że to diabeł z biesami wyprawia te sztuczki, by zwabić swe ofiary.


Od tego czasu ludzie przezornie omijali ruiny zamczyska, zwłaszcza po zapadnięciu zmroku. Czasami widziano stada kruków zlatujących się do ruin. W niektóre noce podobno w wypalonych oknach widziano rozbłyskające się światła, a z dziedzińca rozlegał się tętent i wówczas widziano czarnego rycerza w purpurowej todze.
Dopiero po wielu latach ktoś zmuszony był szukać schronienia i trafił z konieczności do lochów wypalonego zamczyska. Była to młoda dziewczyna, którą prześladował swymi zalotami
stary, choć bogaty starosta z Gąsawy. W nocy pojawiła się przed nią postać rycerza i nakazała jej iść za sobą. Po przemierzeniu wielu korytarzy zatrzymała się przed ogromnymi skrzyniami w jednym z lochów i rzekła do zdesperowanej dziewczyny:
- Jestem duchem Mikołaja z Wenecji. Za moje okrutne postępki zostałem skazany na strzeżenie skarbów zebranych na drodze mordu i grabieży tak długo, dopóki jakaś niewinna istota nie znajdzie schronienia w zamku, który był miejscem grzechu i rozpusty, pijaństwa i bezprawia. Oto masz trzy skrzynie złota. Jedną daj kościołowi, drugą rozdaj między ubogich, a trzecią zachowaj dla siebie- abyś miała spokojne i szczęśliwe życie.
To rzekłszy zniknął, a gdy dziewczyna wyszła z lochów, gwałtowny wstrząs zasypał resztki skarbów.
Czy ktoś pamięta podobne opowieści ze swoich regionów?
[Tekst autorstwa zaprzyjaźnionej czytelniczki]




17 komentarzy:

  1. Super historia. Mój region niestety z takich nie słynie, a przynajmniej ja żadnej nie znam. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby tak głębiej poszukać to w każdym regionie jakąś ciekawą historię by znalazł. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Dziękuję za dawkę historii, a w moim mieście też sa mury obronne z 14 wieku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Szczebrzeszynie są resztki zamku, ale już nie wiele go zostało.

      Usuń
  3. Znam te ruiny, znam tam każdy kamień, krzaczek, źdźbło trawy... Szczególnie w mgliste, albo deszczowe wieczory jest to niesamowite miejsce...tam naprawdę kasztelan Mikołaj prosi o modlitwę za jego duszę. ND

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak czy siak ja owego kasztelana Mikołaja wolał bym nie ujrzeć, bo i bez takich widoków serce mi szwankuje. :-)

      Usuń
  4. Fajna opowieść. Nie wiedziałam, że jest rzeka Wełna. Życie nie przestaje mnie zaskakiwać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam wiele ciekawych rzeczy dzięki tekstom zaprzyjaźnionej czytelniczki się dowiaduję.

      Usuń
    2. Rzeka Wełna to prawy dopływ Warty i to wcale niemała, bo ma 118 km długości.Płynie m.in. przez Pojezierze Gnieźnieńskie; są na niej organizowane spływy kajakowe, dostarczające wielu wzruszeń pięknem przyrody.nd

      Usuń
    3. https://www.youtube.com/watch?v=NLzDB5TYU8M&fbclid=IwAR0wQNlb5-kWFp_EFx4VM-texehVz9mD-5qfZlvKMfSClX9PSwT3I-mvqVA&app=desktop

      Usuń
  5. Super historia, wydaje się być ciekawym miejscem do odwiedzenia. Chociaż trochę creepy. :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepiękne ruiny. Uwielbiam takie klimaty, lecz nie chciałaby wracać do tamtych czasów - szubienice, lochy - nie dziękuję :).

    OdpowiedzUsuń